Przejdź do menu Przejdź do treści

Wywiad z dr Łukaszem Tyncem - absolwentem kierunku Informatyka i ekonometria

OBECNA AKTYWNOŚĆ ZAWODOWA

 

Na czym polega Pana obecna praca? 

ŁT: Działam na przecięciu trzech ról – jestem przedsiębiorcą, który prowadzi dwie firmy, projektantem i product ownerem oprogramowania, które budujemy w ramach jednej z firm oraz menadżerem prowadzącym zespół service management u jednego z międzynarodowych klientów. Zakres obowiązków wobec tego też jest dosyć szeroki, od działań administracyjnych związanych z zarządzaniem firmami i zespołem, budowania relacji z klientami i partnerami, poprzez mentoring niektórych członków zespołu, współpracę z programistami, definiowanie dla nich wymagań i weryfikowanie napisanego kodu aż po działania dotyczące bezpośrednio zarządzania usługami IT w międzynarodowej organizacji (operator komórkowy działający w kilku krajach europejskich).

 

Jakie kwalifikacje i kompetencje są szczególnie ważne na Pana stanowisku pracy i/lub podejmowaniu działalności społecznej?

ŁT: W moim przypadku duże znaczenie ma umiejętność łączenia wiedzy technicznej z kontekstem biznesowym oraz z umiejętnościami miękkimi. Przydatna jest też zdolność  godzenia różnych perspektyw, analityczne myślenie i jasna komunikacja. Często znajduję się pomiędzy zespołem pracującym nad rozwiązaniem jakiegoś problemu, a działem biznesowym, który to rozwiązanie chciałby otrzymać natychmiast. Cenna jest również umiejętność pracy pod presją, bo do moich zadań należy również tzw. „gaszenie pożarów”.

 

Jak wygląda Pana typowy i nietypowy dzień pracy?

ŁT: To trochę zależy od tego, która z ról w danym dniu przeważa. Na ogół mam kilka spotkań lub telekonferencji z zespołami, z którymi pracuję, albo z klientem. Przed pandemią zwykle trzy dni w tygodniu spędzałem za granicą, odwiedzając biura swoich usługobiorców. Ostatnimi czasy podróżuję zdecydowanie mniej, ale i tak staram się spotkać z kluczowymi osobami twarzą w twarz chociaż raz w miesiącu.

Nietypowym dniem pracy mogłaby być duża awaria u klienta (na szczęście ostatnio zdarza się to bardzo rzadko). Taki dzień może oznaczać długie godziny spędzone na telekonferencjach z zespołem rozwiązującym problem oraz z klientem. Co więcej w takich przypadkach praca trwa 24/7. Zdarzało mi się już więc pracować z telefonem i komputerem w sobotnie wieczory „u cioci na imieninach”, na wyjeździe narciarskim czy też w nocy na parkingu gdzieś przy autostradzie. W którymś momencie wszyscy są już bardzo zmęczeni, panuje nerwowa atmosfera, a moim zadaniem jest upewnienie się, żeby pomimo trudności dojść to szczęśliwego końca, a w międzyczasie informować zainteresowanych o postępach.

 

Czy w Pana przypadku możliwe było połączenie pracy zawodowej z pasją? 

ŁT: To trudne pytanie. Wydaje mi się, że moja praca daje mi na tyle dużą elastyczność, że mogę w nią włączać sporą dawkę tematów, które mnie naprawdę interesują. Kiedy pracuję nad rozwojem firmy, mogę skupić się na poznawaniu zagadnień, które wydają mi się interesujące. W taki sam sposób wybieram wydarzenia, na których poszukuję inspiracji i kontaktów. Ostatnio jest to na przykład blockchain, sztuczna inteligencja oraz Internet rzeczy.

 

Jakie są obecnie największe wyzwania w Pana pracy?

ŁT: Chciałbym w dłuższej perspektywie skupić się na bardziej strategicznych tematach, co oznacza, że w każdym z projektów potrzebuję mieć w pełni niezależny zespół. Biorąc pod uwagę złożoność niektórych zagadnień oraz ich ilość, zbudowanie takiego zespołu jest sporym wyzwaniem.

 

WŁASNA FIRMA

 

Czym zajmuje się Pana firma? Co wyróżnia Pana firmę na tle innych firm, działających w tej samej branży?

ŁT: Prowadzę w tej chwili dwie firmy: Sinapi i Flask One. Obie zajmują się szeroko pojętym IT dla biznesu. Sinapi pomaga naszym klientom zarządzać usługami wsparcia dla ich systemów ERP. Jest to IT service management, ale z zachowaniem specyfiki, której wymagają tego rodzaju systemy.

Flask One to z kolei wciąż jeszcze start-up. Budujemy rozwiązanie typu SaaS (Software as a Service), które ma pomagać w zarządzaniu zadaniami zespołu w sytuacji dużej zmienności. Z tej opcji będą mogły korzystać agencje marketingowe lub zespoły inżynierów, potrzebujące pomocy w jak najefektywniejszym rozdysponowaniu zadań pomiędzy poszczególnych członków zespołu, biorąc pod uwagę specyficzne kompetencje każdej osoby oraz ich dostępność.

W obu przypadkach wyróżnia nas dobre zrozumienie procesów biznesowych i kontekstu klienta. Zdajemy sobie sprawę z tego, że rozwiązania IT są jedynie narzędziem do realizowania celów i muszą być do nich odpowiednio dopasowane.

 

Skąd wziął się pomysł na prowadzenie takiej firmy?

ŁT: To nie są moje pierwsze firmy. Gdy ukończyłem studia podjąłem pracę jako konsultant w międzynarodowym przedsiębiorstwie, zajmującym się systemami ERP. Z kilkoma poznanymi tam osobami założyliśmy pierwszą spółkę. Po kilku latach zdecydowałem się pójść dalej własną drogą, ale firma działa do tej pory i radzi sobie całkiem nieźle.

Podczas 20 lat mojej pracy zawodowej, cały czas działam trochę na pograniczu swojego biznesu i korporacji. Pomysły przychodzą dosyć naturalnie i wynikają z potrzeb klientów, z którymi pracuję bądź pracowałem.

 

Dlaczego wybrał Pan tę formę organizacyjno-prawną prowadzenia firmy?

ŁT: Od początku miałem jednoosobową działalność jako najprostszą i najbardziej przystępną formę, ale w miarę jak tematy, którymi się zajmowałem stawały się bardziej złożone, spółka z o.o. okazała się naturalnym krokiem.

 

Jakie ma Pan plany rozwoju firmy?

ŁT: Te plany wyglądają inaczej dla każdej firmy. W Sinapi staramy się rozszerzać bazę klientów i zespół zajmujący się zarządzaniem usługami IT w kontekście aplikacji biznesowych. We Flask One wciąż jesteśmy skupieni na rozwoju produktu, który w tym roku powinien już być na tyle dojrzały, żeby móc go zaoferować pierwszym klientom. Chcemy to zrobić zarówno bezpośrednio, jak i poprzez tzw. marketplace firmy Microsoft, gdzie Flask będzie oferowany jako rozszerzenie MS Teams.

W dłuższej perspektywie staram się zbudować grupę firm w obszarze transformacji cyfrowej średnich i dużych przedsiębiorstw. W najbliższym czasie do grupy dołączy prawdopodobnie projekt z obszaru sztucznej inteligencji i Internetu rzeczy, a w przyszłości chciałbym też inwestować i wspierać startupy kierujące swoją ofertę do tej samej grupy docelowej.

 

Co było dla Pana największym zaskoczeniem, a co największym wyzwaniem podczas prowadzenia własnej firmy?

ŁT: Było kilka takich elementów, na kolejnych etapach rozwoju. Początkowo pojawiały się tematy związane z HR (zrobiłem nawet studia podyplomowe w tym zakresie) – będąc młodym przedsiębiorcą musiałem zarządzać ekspertami starszymi od siebie i bardziej doświadczonymi technicznie. Następnie były to kwestie organizacyjne i podatkowe. Zwłaszcza ostatnie lata okazały się pod tym względem bardzo wymagające.

Niezmiennie wyzwaniem dla mnie jest też sprzedaż. Zajmuję się tematami dosyć złożonymi i niestandardowymi, dlatego każdy kontrakt wymaga zbudowania odpowiednich relacji.

 

Jaki sposób pozyskiwania kapitału dla rozwoju własnej firmy uważa Pan za najlepszy?

ŁT: Wszystko zależy od rodzaju planowanej działalności. Osobiście zgadzam się z osobami, które twierdzą, że najlepszym źródłem finansowania własnego biznesu są klienci. Jeżeli tylko istnieje taka możliwość, starałbym się w taki sposób układać nową firmę, żeby od początku generowała zyski. Czasem może to oznaczać, że zaczynamy od prostych aktywności, a te bardziej ambitne muszą poczekać na moment, kiedy pojawią się zdrowe przychody. W innym przypadku za pośrednictwem wpływów z jednej działalności finansujemy długofalowe inwestycje. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe w pełni.

Jeżeli firma potrzebuje tylko dodatkowej płynności – staram się mieć zapewnione wspomagające finansowanie bankowe. Przez pewien czas wykorzystywaliśmy też faktoring. To oczywiście pieniądze, które trzeba zwrócić.

Pomimo kilku „podejść” nie zdecydowałem się do tej pory na zewnętrznego inwestora. Niekiedy jest to niezbędne, ale w moim przypadku wiązało się ze zbyt dużą ilością ograniczeń. Wolałem iść wolniej, ale finansować się z własnych środków. Tutaj dużo zależy nie tylko od samego projektu, ale również od sytuacji życiowej foundera.

 

Czy osoba nieposiadająca własnego kapitału- Pana zdaniem powinna zakładać własną firmę?

ŁT: Myślę, że to zależy od specyfiki planowanej działalności. Powiedziałbym, że kapitał zawsze jest niezbędny, ale w przypadku IT często nie jest to kapitał finansowy, a umiejętności, doświadczenie i relacje z potencjalnymi klientami.

Jeżeli mówimy o usługach IT, jest to na ogół biznes wysokomarżowy i nie wymagający zamrażania kapitału. Wiele firm rozpoczynało od jednoosobowej działalności, gdzie właściciel – będący po prostu ekspertem z danej dziedziny – sam świadczył usługi klientom, a dopiero po jakimś czasie zaczął zatrudniać pracowników i rozwijać operacje.

 

Co poradziłby Pan studentom i absolwentom, którzy rozważają założenie własnej firmy lub rozpoczynają przygodę z własnym biznesem?

ŁT: Myślę, że warto szukać dobrych mentorów i doradców oraz księgowych. Na początku można popełnić sporo kosztownych błędów. Jeżeli ktoś planuje zakładanie firmy, powinien przygotować się na ciągłą edukację. Często będą to niestety obszary dalekie od naszych zainteresowań (chyba, że kogoś pasjonuje analizowanie ustaw, przeszukiwanie spisów PKD itp.). Myślę, że należy zrobić sobie wcześniej analizę SWOT i zastanowić się co jest tym naszym kapitałem początkowym – na czym chcemy budować wartość dostarczaną klientom. Być może dobrze jest  najpierw przez jakiś czas popracować w dużej firmie, żeby nauczyć się podejścia. procedur i nabrać pewnej ogłady. 

Jeśli to możliwe, nie „wskakiwałbym” na głęboką wodę, tylko testował różne pomysły i patrzył co działa. Oczywiście dużo zależy też od tego, co mamy do stracenia. Na początku kariery, nie mając jeszcze rodziny na utrzymaniu, czy kredytów, nie ryzykujemy zbyt wiele.

W tym kontekście bardzo polecam książkę Erica Ries’a „Metoda Lean Start-up. Wykorzystaj innowacyjne narzędzia i stwórz firmę, która zdobędzie rynek”. Myślę, że takie podejście do uczenia się i weryfikowania wartości postrzeganej przez klienta przyda się w wielu biznesach, nie tylko tych określanych jako start-upy.

 

STUDIA

 

Dlaczego wybrał Pan naszą Uczelnię, kierunek i specjalność?

ŁT: Wstyd się przyznać, ale to częściowo kwestia przypadku. Interesowałem się biznesem i chciałem zostać „menadżerem” więc poszedłem na Zarządzanie. Kiedy pod koniec pierwszego roku wybieraliśmy specjalność, koleżanka mocno zastanawiała się właśnie nad przejściem na Informatykę i ekonometrię. Tak dużo o tym mówiła, że sam uznałem to za niezły pomysł.

 

Czy było coś, co wyróżniało Pana z grona studentów?

ŁT: Póki mieliśmy zajęcia matematyczne i ekonomiczne nauka szła mi raczej przeciętnie, ale poprawiło się to kiedy zaczęły się przedmioty informatyczne. Na ostatnich semestrach miałem na ogół wysoką średnią. Na poziomie uczelnianym byłem wyróżniony w konkursie Primus Inter Pares. Założyłem i prowadziłem Koło Naukowe Badań Operacyjnych. Prawdopodobnie byłem jednym z pierwszych asystentów stażystów na naszej Uczelni, dzięki czemu uzyskałem dodatkowe stypendium. Brałem też udział w kilku konkursach ogólnopolskich.

 

Jak wspomina Pan czas przygotowania pracy dyplomowej (w tym rolę opiekuna  naukowego/promotora w przygotowaniu pracy)? Jakie rady dałby Pan studentom, którzy stoją przed wyborem tematu pracy dyplomowej? Czy wybrane zagadnienie wniosło realną wartość w Pana rozwój zawodowy/karierę zawodową? Czy coś – z perspektywy czasu – pisząc pracę dyplomową – zrobiłby Pan inaczej?

ŁT: Temat pracy i promotora warto wybrać pod kątem planowanego kierunku rozwoju. Może to być dobra okazja do zdobycia nowej wiedzy czy doświadczeń, ale też zweryfikowania czy dana tematyka rzeczywiście jest dla nas tak ciekawa, że chcielibyśmy później pracować w danej dziedzinie.

Jeśli chodzi o pracę magisterską, to miałem dużo szczęścia. Od początku zakładałem, że informatyka jest tylko narzędziem, dlatego wybrałem Katedrę Badań Operacyjnych, gdzie moim promotorem zgodził się być ówczesny kierownik katedry, Pan Profesor Tadeusz Trzaskalik. Ponieważ byłem dosyć aktywny, moja współpraca z promotorem rozwinęła się poza samą pracę. Założyłem w tym czasie wspomniane wcześniej koło naukowe, z którym zorganizowaliśmy konferencję na Uczelni oraz wydaliśmy dwie publikacje razem z pracownikami Katedry.

Sama praca też nie była do końca typowa, bo przygotowałem pierwsze elementy własnej metodologii zarządzania projektami, co później rozwinęło się w mój własny doktorat. Promotorem pracy doktorskiej był również Pan Profesor Trzaskalik wraz Panem Profesorem Krzysztofem Targielem jako promotorem pomocniczym.

 

Czy podczas studiów wykazywał się Pan aktywnością zawodową?

ŁT: Poza obowiązkowymi praktykami i działalnością w Katedrze, o której już wspomniałem, chodziłem na dodatkowe praktyki w firmie produkującej oprogramowanie typu ERP. Przełożyło się to na propozycję pracy po studiach (z której ostatecznie nie skorzystałem) oraz moje zainteresowania i aktywność zawodową w kolejnych latach.

W tym czasie wziąłem też udział w prestiżowym konkursie organizowanym przez Plus GSM i IBM na nową usługę opartą o sieć GSM pod hasłem „Wizjonerzy poszukiwani”. Pośród ponad 1500 uczestników byłem dziesiąty i - poza ciekawymi nagrodami - miałem okazję wziąć udział w rozmowach z doświadczonymi mentorami. Nie wiem na ile udział w konkursie okazał się pomocny w dalszym kształtowaniu ścieżki kariery, ale na pewno dodawał mi pewności siebie przy rozmowie z potencjalnymi pracodawcami, a dyplom wyróżniał się w CV (jeśli zależało mi na jakimś stanowisku, do CV i listu motywacyjnego dodawałem zestaw dyplomów oraz referencje od promotora).

 

Jak szybko po zakończonych studiach znalazł Pan pracę, która spełniła Pana oczekiwania? Co najbardziej pomogło Panu w jej zdobyciu?

Ł.T: Praktycznie natychmiast. Pod koniec studiów miałem wstępną propozycję pracy w miejscu, gdzie wcześniej odbywałem praktyki, a w międzyczasie znalazłem bardzo ciekawe ogłoszenie międzynarodowej firmy w Warszawie. Aplikowałem na nie, a fakt, że  otrzymałem już wcześniej ofertę spowodował, że mogłem do rozmowy podejść nie tylko na większym luzie, ale wręcz użyć tego jako argumentu, dzięki któremu potencjalny pracodawca szybciej mógł podjąć decyzję o zatrudnieniu. W efekcie dwa dni przed obroną jechałem podpisać umowę, a w połowie sierpnia rozpoczynałem pracę.

Myślę, że umiejętności i kompetencje miękkie, które zdobyłem przy okazji aktywności dodatkowych wywarły duży wpływ na zdobycie wymarzonej pracy. Z jednej strony miałem dzięki temu wyróżniające się CV, z drugiej byłem w stanie płynnie przejść przez rozmowę kwalifikacyjną. Po pierwszym spotkaniu z przyszłym pracodawcą otrzymałem dwa tygodnie na przygotowanie zadania. Ponieważ nie mogłem tyle czekać na decyzję, poprosiłem o dostęp do komputera i możliwość zaprezentowania się jeszcze w tym samym dniu. Ze względu na drugą propozycję zatrudnienia, zwróciłem się z prośbą o rozpatrzenie mojej kandydatury w ciągu tygodnia. Osoba, która mnie wówczas rekrutowała została następnie moim szefem, a rok później wspólnikiem w nowej firmie.

 

ROZWÓJ ZAWODOWY

 

Czy podnosił Pan swoje kwalifikacje zawodowe po ukończeniu studiów w naszej Uczelni?

ŁT: Tak. Niedługo po ukończonych studiach brałem udział w pierwszej edycji podyplomowych studiów z zarządzania projektami, organizowanych przez naszą Uczelnię we współpracy z kanadyjskim Université du Québec en Abitibi-Témiscamingue. W późniejszym etapie było to Zarządzanie zasobami ludzkimi w Wyższej Szkole Europejskiej im. Ks. Józefa Tischnera, różnego rodzaju szkolenia i certyfikaty zarówno z IT (np. Scrum master, Agile PM, ITIL Foundation) oraz miękkie (Co-Active Coaching Fundamentals – CTI - w Londynie).

Nie podjąłem studiów doktoranckich, ale pozostałem w kontakcie z Katedrą i niedawno obroniłem doktorat w trybie eksternistycznym, czyli z tzw. „wolnej  stopy”.

 

Czy według Pana obszar działania firmy/instytucji (branża) powinien stanowić istotne kryterium wyboru miejsca zatrudnienia?

ŁT: Przede wszystkim pod uwagę brałbym to na ile stanowisko i zespół, w którym będziemy pracować daje szansę na rozwój zawodowy i kolejne wyzwania. Oczywiście jeśli działalność firmy jest sprzeczna z wyznawanymi przez nas wartościami, warto się wcześniej zastanowić na ile będzie nam to przeszkadzać na co dzień. Jako konsultant pracowałem zarówno dla firm farmaceutycznych, czy ubezpieczeniowych, jak i cukrowni czy producenta mrożonek. Ta różnorodność doświadczeń bardzo przydała się w późniejszych etapach kariery.

 

Co Pana zdaniem miało największy wpływ na przebieg Pana kariery i kolejne awanse?

ŁT: Połączenie kompetencji miękkich i technicznych wsparte niezależnością,  przedsiębiorczością i podejmowaniem ryzyka, chociaż moja ścieżka zawodowa nie jest do końca standardowa (jestem przedsiębiorcą i praktycznie nie mam możliwości dalszego awansu).

 

Co Pana zdaniem jest ważne podczas wyznaczania i realizacji celów zawodowych, biznesowych itp.? 

ŁT: Połączenie wizji z realizmem – dobrze jest wiedzieć gdzie się chce być w dłuższej perspektywie czasu, ale trzeba to później zestawić z obiektywną analizą sytuacji oraz silnych i słabych stron. Ambitne cele wymagają na ogół rozbicia na wiele kroków pośrednich, które powinno się konsekwentnie monitorować.

Warto też nabrać dystansu i co jakiś czas weryfikować własne plany. Może okazać się, że wizja uległa zmianie lub pojawiły się nowe możliwości, których wcześniej nawet nie braliśmy pod uwagę.

Nie można też zapominać o roli przypadku czy szczęścia. Nie wszystko będzie zależeć tylko od nas.

 

Jakie cechy i umiejętności menedżerów przyczyniają się – Pana zdaniem – do sprawnego zarządzania organizacją, a tym samym kierowania zespołem?

ŁT: Pozwolę sobie trochę odwrócić to pytanie. Efektywnego, sprawnego zarządzania, czy kierowania organizacją można się nauczyć. Ale jest to umiejętność, która wystarcza na krótko.

Jeżeli zespół czy organizacja ma działać efektywnie, w dłuższym horyzoncie, potrzebuje dojrzałego lidera, który będzie prowadził, inspirował i stworzy warunki do wzrostu.

Dojrzały lider to menedżer świadomy siebie, szanujący ludzi z którymi pracuje. Odnoszę wrażenie, że wielu rzeczy można się nauczyć czy wypracować sobie pewne mechanizmy, ale jeżeli w codziennym działaniu zaczniemy się kierować przede wszystkim własnym ego oraz nie będziemy szanować ludzi, z którymi pracujemy – efekt może przypominać nauki Machiavellego.

 

Jakie rady dałby Pan studentom i absolwentom, którzy dopiero wkraczają na rynek pracy? 

ŁT: Dwie rady, które mogą na pozór wydać się sprzeczne.

Po pierwsze chciałbym, żeby pamiętali, że często nie mają nic do stracenia – to jest ten moment, żeby walczyć o ciekawe staże i podejmować nowe wyzwania związane z przyszłym zatrudnieniem. Aplikując na wymarzony staż ryzykujemy tylko odrobinę rozczarowania jeśli się nie dostaniemy, a zyskać możemy znacznie więcej. Czasem już sam udział i przygotowania stanowią wartość dodaną.

Po drugie warto jest czasem obiektywnie ocenić swoje silne i słabe strony oraz dostosować do nich plan działania. Żeby znaleźć wymarzone stanowisko lub myśleć o założeniu własnej firmy musimy najpierw zdobyć wiedzę i doświadczenie. W pierwszej kolejności poszukajmy więc miejsca lub sposobu na zdobycie tych umiejętności, nawet jeśli nie będzie to od razu praca marzeń.

 

Dziękuję za udział w wywiadzie i życzę dalszych sukcesów.

Rozmawiał, Piotr Binias, Centrum Karier i Współpracy z Absolwentami.

Dołącz do nas

Akredytacje i partnerzy

logotyp efmd
logotyp ceeman
logotyp hr
logotyp cima
logotyp eaie
logotyp bauhaus4
logotyp progres3