Przejdź do menu Przejdź do treści

Nasza absolwentka reprezentantką Polski

Droga na Letnie Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro (2016).

 

marta pudaW sierpniu br. w Brazylii odbędą się XXXI Letnie Igrzyska Olimpijskie. Zawody w szermierce rozgrywane będą w dniach 6-14 sierpnia w hali Carioca Arena.

Rozmowa z Martą Pudą, reprezentantką Polski w Szabli Kobiet, absolwentką UE Katowice.

- Jak rozpoczęła się Pani przygoda z szermierką?
- Całkiem przypadkowo. Mój trener, pan Krzysztof Wątor, był wuefistą w szkole podstawowej w Będzinie - Łagiszy, do której uczęszczałam. To on namówił mnie na pierwszy trening, po którym zaczęłam przychodzić na kolejne i tak do dnia dzisiejszego. To było w 5. klasie, miałam wtedy 12 lat.

To znaczy, że trenuje już Pani…
- 13 lat – to akurat moja ulubiona liczba. Urodziłam się również 13 stycznia, więc żadne przesądy mi nie straszne. (uśmiech)

To kawał czasu. Czy miewała Pani chwile zwątpienia? Czy miała Pani jakieś "przerwy"?
- Oczywiście, że w sporcie bywają chwile zwątpienia – z resztą jak w życiu. Miewałam ciężkie chwile, gdzie traciłam cały sens mojego trenowania. W szczególności, gdy w czasie sezonu zaliczyłam kilka porażek podczas ważnych startów. Na całe szczęście, mimo porażek, potrafiłam się zmotywować i jeszcze ciężej ćwiczyć, żeby zły czas w końcu minął. Ważnym bodźcem był dla mnie mój trener, który nigdy nie przestawał we mnie wierzyć i gdy widział moje chwile zwątpienia, zawsze mi tłumaczył, że w życiu każdego sportowca są lepsze i gorsze chwile, jednak my za niedługo "odbijemy się" i będzie wszystko dobrze. Zawsze mu ufałam i jak widać – miał rację. Dłuższej przerwy nigdy nie miałam z powodu zwątpienia w sens trenowania. Jedyne przerwy to te po sezonie, gdzie mieliśmy czas na krótkie "roztrenowanie". Zazwyczaj trwa to około miesiąca.

- A jakieś poważne kontuzje?
- Na szczęście nie. Raz skręciłam kostkę.

Jak często Pani trenuje? Ile czasu poświęca Pani szermierce? 
- Trenuję często – przeważnie dwa razy dziennie. To nie tylko trening szermierczy, ale również ogólnorozwojowy, siłowy itp. Wszystko zależy, w jakim momencie przygotowań się znajdujemy. Wolnych chwil jest naprawdę mało. W roku mam nawet 200 dni, ujmijmy to, wyjazdowych.

Czyli ciągle w ruchu.
- Właściwie tak, także lokalnie. Mieszkam w Będzinie, na siłownię jeżdżę do Dąbrowy Górniczej, a trenuję w Sosnowcu.

Z czego najbardziej się Pani cieszyła w swojej dotychczasowej karierze sportowej? Jakie osiągnięcie było do tej pory tym największym?
- Z każdego osiągnięcia cieszę się na swój sposób. Każde osiągnięcie doceniam inaczej. Przykładem może być ostatni weekend – po raz siódmy z rzędu zdobyłam indywidualny medal Mistrzostw Polski seniorów, a już w kolekcji medali mistrzostw Polski będzie to kilkudziesiąty medal. Cały czas cieszę się, że jestem w stanie obronić wynik z poprzedniego roku.
- Ważnym bodźcem, że jestem we właściwym miejscu, były pierwsze medale Mistrzostw Europy, gdy byłam kadetem. Kolejnym przełomowym i jednym z bardziej szczęśliwych momentów w moim życiu było wicemistrzostwo świata juniorów – dwa lata z rzędu.
- W międzyczasie przewinęło się wiele turniejów, jednak takim najświeższym był ten w tamtym roku z medalem na Uniwersjadzie. Zdobyłam tam brąz. On dał mi takiego pozytywnego „kopa” przed sezonem olimpijskim.
- Dwa tygodnie temu byłyśmy w Chinach, gdzie wraz ze swoją olimpijską drużyną zajęłyśmy 3. miejsce Pucharu Świata. Nic mnie tak nie cieszy, jak odgrywanie ważnej roli w najważniejszych zawodach i bycie potrzebną swojej drużynie. Dlatego wywalczenie "pudła" pucharu świata było takim przypieczętowaniem, że jesteśmy w dobrym momencie w drodze do Igrzysk.

Sport, zawody, treningi… a co poza szermierką?
- W tamtym roku skończyłam studia. Wtedy przyszedł czas na myśli "co dalej?". Postanowiłam, że postawię wszystko na jedną kartę. Zaryzykowałam i całkowicie poświęciłam się treningom. Póki co widać efekty pod względem wyników, jednak mam nadzieję, że to mi się opłaci do końca i pojadę na tegoroczne Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro i wrócę stamtąd z najważniejszym medalem.

Ale zdarzają się wolne chwile? Jak je Pani spędza?
- Wolnych chwil nie mam za dużo, jednak – gdy już się takie znajdą – to poświęcam ten czas na książkę – kryminały, kryminały i jeszcze raz kryminały. Ostatnio "zakochałam się" w Katarzynie Bondzie. Poza książkami staram się spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi.

Studiowała Pani na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach.  Jak to było z wyborem studiów?
- Moi rodzice zawsze mi powtarzali: „Bardzo się cieszymy, że trenujesz, jednak nie zapominaj, że nauka jest najważniejsza”. Na całe szczęście, dzięki swojej wytrwałości i dyscyplinie, potrafiłam pogodzić naukę z treningami. Uważam, że UE w Katowicach jest najlepszą, wręcz idealną, uczelnią dla mnie – zawsze najbardziej lubiłam matematykę. To było moje marzenie dostać się tutaj na studia. Dostałam się na zarządzanie. Po licencjacie chciałam spróbować czegoś innego, dlatego wybrałam logistykę.

Działała Pani w jakiejś organizacji studenckiej?
- Jestem członkiem uczelnianego AZSu. Raz w życiu, w 2012 roku, wystartowałam w Akademickich Mistrzostwach Polski, gdzie zdobyłam dla swojej uczelni brązowy medal. Ten sam kruszec udało mi się przywieźć z Letniej Uniwersjady, która odbyła się w Koreańskim Gwangju w lipcu 2015 roku.

Co najbardziej utkwiło Pani w pamięci z czasów studiów?
- Studia kojarzą mi się z "dorosłą beztroską". Oczywiście ja tego nigdy w stu procentach nie zaznałam i z zazdrością patrzyłam na moich rówieśników, którzy mogli w pełni korzystać z życia studenckiego. Ja niestety – bądź "stety" – miałam zbyt dużo obowiązków. Całe 5 lat bardzo szybko minęło, lecz nigdy nie zapomnę niektórych wykładowców, „męki” podczas ćwiczeń – chociażby ze statystyki opisowej oraz wspólnej nauki do egzaminów z koleżankami i kolegami w grupie. Zawsze, gdy przypomnę sobie czas sesji, to dziwnym trafem myślę sobie o żubrach żyjących w Puszczy Białowieskiej. Dlaczego? Podczas przesilenia od nauki podsyłaliśmy sobie stronkę internetową, gdzie była transmisja online. Takich i wiele innych ciekawych pomysłów jeszcze by się znalazło. Tylko student w czasie sesji potrafi to wymyślić (śmiech). Cieszę się, że mogłam tak wielu ciekawych i różnych ludzi poznać podczas studiowania.  

Spotyka się Pani ze znajomymi z czasów studenckich?
- Staram się. Oczywiście jest to trudne, bo każdy z nas ma swoje zajęcia.

Wróćmy do sportu. O czym Pani myśli przed zawodami, jak się Pani przygotowuje? 
- Do każdych zawodów przygotowuję się inaczej. Jak już wspomniałam, wszystko zależy od tego, w jakim etapie sezonu jesteśmy. Gdy czuję, że mam moc i jeszcze sporo czasu do konkretnego turnieju, to mogę dołożyć więcej treningów. Jednakże, gdy szykują się ważne zawody, a czas ucieka, to skupiam się jedynie nad doskonaleniem techniki, już bez większej siły. Gdy czuję, że organizm jest przetrenowany, to wolę nawet poświęcić więcej czasu regeneracji. Wiadomym jest, że w największym zmęczeniu człowiek może złapać jakąś niepotrzebną kontuzję, dlatego we wszystkim trzeba mieć umiar i obserwować swój organizm.

Jak wygląda droga na Letnie Igrzyska Olimpijskie do Rio de Janeiro?
- Wraz z drużyną wywalczyłyśmy kwalifikację olimpijską w marcu tego roku podczas Pucharu Świata w Sint-Niklaas. Zajęłyśmy tam 5. pozycję. Sezon olimpijski zaczął się niestety moimi upadkami, wzloty nastąpiły dopiero po ponownym przemyśleniu treningów i szybkim podjęciu właściwych decyzji. Sezon rozpoczął się w październiku poprzedniego roku. Łącznie mieliśmy 4 puchary Polski i 7 pucharów świata – w tym 4 drużynowo. Teraz przede mną ostatni Puchar Świata w Moskwie i trener kadry Polski, pan Norbert Jaskot, wybierze skład reprezentacji na Igrzyska Olimpijskie.

Największe marzenie sportowe, największe marzenie prywatne, to…
- Oczywiście medal olimpijski! A prywatnie być szczęśliwą, czyli… zdobyć ten medal! (z uśmiechem)

Co chciałaby Pani robić w przyszłości?
- Przez moją głowę przechodzi wiele koncepcji, a także marzeń. Jednak z doświadczenia wiem, że nie można nic planować, bo nie wiadomo co nam życie przyniesie. Póki co skupiam się na sporcie, a później będę szukać swojego miejsca na ziemi.

Na zakończenie… ciekawi mnie, czy zdarzyło się Pani kiedyś złamać szablę. 
- Oczywiście. Klinga szablowa wytwarzana jest ze stali, która ma swoją żywotność. Średnio raz, dwa razy w miesiącu łamie mi się klinga przy uderzeniach przeciwnika bądź łapaniu zasłony.

Dziękuję za rozmowę. Życzę powodzenia w zawodach Pucharu Świata w Moskwie!
- Dziękuję. Proszę trzymać kciuki.

Rozmawiał Marek Kiczka

marta pudaFot. Weronika Lubojańska

Dołącz do nas

Akredytacje i partnerzy

logotyp efmd
logotyp ceeman
logotyp hr
logotyp cima
logotyp eaie
logotyp bauhaus4
logotyp progres3