Przejdź do menu Przejdź do treści

Wywiad z dr. Jakubem Stefkiem - doktorem nauk społecznych w dyscyplinie: ekonomia i finanse na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach

Dr Jakub Stefek - doktor nauk społecznych w dyscyplinie: ekonomia i finanse, nadanym uchwałą Komitetu Naukowego Dyscypliny Ekonomia i Finanse Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach oraz adiunkt w Zakładzie Dydaktyki i Teorii Muzyki Akademii Sztuk w Szczecinie.

AKTYWNOŚĆ I PREZENTACJA SYLWETKI ZAWODOWEJ 

Proszę przedstawić pokrótce swoją ścieżkę kariery i obecną aktywność zawodową. Proszę opowiedzieć o swoich kwalifikacjach, kompetencjach i doświadczeniu zawodowym, rozpoczynając od tych zdobytych jeszcze na studiach, a skończywszy na uzyskaniu stopni doktora.

JS: Moją macierzystą uczelnią jest Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie, najstarsza i największa uczelnia muzyczna w Polsce, miejsce o wspaniałych i fascynujących tradycjach. Ponieważ podczas studiów muzycznych pracuje się w ramach indywidualnych zajęć z instrumentu głównego, wybieramy uczelnię kierując się znajomością i wyborem Profesora, z którym chcemy ten czas spędzić. Moim Profesorem był Andrzej Chorosiński, jeden z najbardziej znanych polskich organistów, były rektor tej Uczelni.

Moje zainteresowania jednak od początku wykraczały daleko poza muzykę. Ponieważ byłem zainteresowany socjologią, zarządzaniem, a także działalnością społeczną, od pierwszego roku studiów zaangażowałem się w pracę uczelnianego samorządu studenckiego, którego później zostałem przewodniczącym. Skończyłem studia podyplomowe z zarządzania w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Dzięki temu od razu po uzyskaniu tytułu zawodowego magistra sztuki mogłem zacząć współpracę z wieloma instytucjami i organizacjami w sektorze kultury. Cały czas będąc muzykiem, pracowałem m. in. w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie. 

Pewnym przełomem był dla mnie rok 2018, trzy lata po skończeniu studiów. Podjąłem decyzję o powrocie do rodzinnego Szczecina, aby pracować jako asystent w Akademii Sztuki w Szczecinie, gdzie do dzisiaj prowadzę zajęcia z organów, kameralistyki, a także seminarium prelekcji, zarządzania projektami muzycznymi. Ponad dwa lata współpracowałem intensywnie z Filharmonią im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie - niezwykle prężną instytucją, zarówno posiadającą wysokiej jakości zespół artystyczny, jak i prowadzącą wiele różnorodnych i ciekawych projektów. W ramach fundacji stworzyliśmy własny festiwal muzyczny oraz z sukcesami przeprowadziliśmy wiele innych projektów. Z czasem musiałem jednak ograniczyć ilość angażujących mnie zajęć, gdyż rzuciłem się w wir pracy nad dwoma doktoratami. Doktorat ze sztuki - na temat muzyki żydowskiej - doprowadził mnie do miejsca, w którym dzisiaj również pracuję - Synagogi Pestalozzistrasse w Berlinie. To jedyna synagoga w Europie, w której do każdej liturgii wykorzystywane są organy i śpiew wybitnego, profesjonalnego chóru. Z drugiej strony - doktorat z ekonomii pozwolił mi na współtworzenie nowej specjalności studiów w mojej uczelni - "organizowanie i prowadzenie działalności kulturalnej" oraz nawiązywanie nowych form współpracy z różnymi osobami, instytucjami i organizacjami.

Co było inspiracją do takiego rozwoju naukowego, realizacji dwóch doktoratów przygotowywanych, można by powiedzieć równolegle – bo przecież czas pomiędzy uzyskaniem tych stopni to niespełna 2 lata.

JS: W zasadzie był to niewiele ponad rok. Mój przewód doktorski ze sztuki został otwarty w grudniu 2018 roku, a z ekonomii – w kwietniu 2019 roku. Pierwszy szczęśliwie zakończył się w czerwcu 2021, a drugi – w czerwcu 2022. To było szalone trzy i pół roku. Dopiero odbierając z druku drugą rozprawę doktorską zdałem sobie sprawę z ogromu wykonanej pracy. W ramach doktoratu ze sztuki musiałem nagrać godzinę utworów oraz stworzyć obszerny opis dzieła artystycznego – był on na tyle sumiennie napisany, że zostałem laureatem Konkursu im. Majera Bałabana na najlepsze prace doktorskie o Żydach i Izraelu, jako pierwszy muzyk w historii konkursu. Doktorat z ekonomii to oczywiście projektowanie i przeprowadzanie badań, uwieńczone stworzeniem modeli zachowań konsumentów na rynku sztuk performatywnych. Ta praca została przez Komitet Naukowy w Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach doceniona wyróżnieniem. 

Praca równoległa nad dwoma doktoratami to był raczej zbieg okoliczności – na pewno nie z góry zaplanowane działanie. Istotniejsza jest chyba chęć rozwoju w wielu obszarach. Oba doktoraty wyniknęły z ciekawości tego samego zjawiska, na które chciałem spojrzeć z różnych stron. Z jednej strony – z pasji do muzyki i jej wykonywania, co mogę zaręczyć, że jest bardzo przyjemnym zajęciem, a z drugiej strony z chęci zrozumienia jej słuchaczy i odbiorców, czyli mojej publiczności. Jaka jest rola muzyki w dzisiejszym świecie? Dla kogo podejmujemy cały ten wysiłek? Czy ktoś nas słucha? Jeżeli tak, co mu to daje? To niezwykle fascynujące pytania, które prędzej czy później zadaje sobie każdy muzyk. Okazało się, że da się znaleźć odpowiedzi na te pytania korzystając z narzędzi, które stosuje się w ekonomii.

Uzyskanie dwóch tytułów naukowych jest niewątpliwie ogromnym sukcesem, inspirującym do kolejnych naukowych przedsięwzięć, ale czy ma Pan również osiągnięcie w praktyce gospodarczej, w aktywnościach pozanaukowych. 

JS: Moi koledzy i koleżanki "krzywią się", kiedy w ramach niektórych wykładów przedstawiam sektor kultury jako element gospodarki. W jakimś sensie mają rację, bo nie tylko według muzyków, ale i według ekonomistów kultura wymyka się różnym kryteriom, które służą nam do opisywania innych sektorów. Podczas pisania pracy doktorskiej ze zdziwieniem zauważyłem, że istnieje już pokaźna ilość publikacji traktujących o wkładzie sektora kultury w rozwój i wzrost gospodarczy, ale nikt do tej pory nie podjął zagadnienia, w jaki sposób ten rozwój i wzrost ma wpływ na tworzenie sprzyjających warunków do prowadzenia działalności artystycznej i ubogacania naszej kultury.

To co chcę przekazać, to że kultura i gospodarka są ze sobą nierozerwalnie związane, i to połączenie działa w obie strony. Moja "praktyka gospodarcza" to jest działalność artystyczna, a w przypadku muzyka sukcesem jest każdy dobrze zagrany koncert i każdy przeprowadzony pomyślnie projekt. 

Czy Pana zdaniem uczelnie wyższe (kształcące młode kadry) – mają wpływ na obecny kształt rynku pracy. Jeśli tak, to jaki? 

JS: Zdecydowanie uczelnie wyższe mają wpływ na obecny kształt rynku pracy, natomiast w jednym nie wyręczą nawet najbardziej zdolnego studenta. Tą pracą, którą każdy musi wykonać sam, to znalezienie pomysłu na siebie. "Kim chcę być, jak dorosnę?" – to takie banalne pytanie z dzieciństwa, które wywołuje uśmiech na twarzy. Ale na podstawie obserwacji setek znanych mi osób uważam, że nie ma innej metody, jak znalezienie odpowiedzi na to pytanie, a potem dążenie do urzeczywistnienia tego celu. Kiedy będziemy mieli go przed oczami, uczelnie wyższe dają naprawdę wiele możliwości, aby pomóc w jego realizacji.

Jakie są pasje i zainteresowania naukowca, czy znajduje Pan na nie czas? 

JS: Kiedy całkiem niedawno narzekałem w rozmowie ze znajomymi, że chyba nie mam hobby, przyjaciółka pianistka uświadomiła mi, że muzyka, granie na instrumencie, pozostaje naszym hobby niezależnie od tego, że jest jednocześnie pracą. I istotnie, przy tym naprawdę można oderwać się od rzeczywistości, odpocząć, spędzić długie godziny, a nawet wydać dużo pieniędzy. Żeby jednak nie wyjść na nudziarza, który mówi tylko o jednym – bardzo lubię żeglarstwo, jazdę konną, a nigdzie się tak nie relaksuję, jak na dobrej imprezie w doborowym towarzystwie. Najbardziej jednak z powodu braku czasu cierpi mój ogródek warzywny, który mam obok domu pod swoimi oknami, ale może w tym roku uda się coś posadzić.

STUDIA I DOKTORAT

Jak wspomina Pan okres studiów? Czy było coś, co wyróżniało Pana z grona studentów?

JS: Okres studiów był najlepszym czasem w życiu. W naszej Uczelni spędzaliśmy czas od rana do nocy – chodząc na zajęcia, czekając aż zwolni się sala, w której moglibyśmy ćwiczyć indywidualnie granie na instrumencie, ćwicząc o różnych porach dnia i nocy, spędzając czas ze znajomymi i przyjaciółmi. Budynek uczelni był naszym drugim domem, a w najbardziej intensywnych okresach stawał się nawet tym pierwszym. Tak narodziły się przyjaźnie, które trwają do dzisiaj. Czasem tam nocowaliśmy, chociaż nie jestem pewien czy którykolwiek z licznych regulaminów przewidywał taką możliwość. Wyróżniała mnie naturalna skłonność do robienia zamieszania, ale dzisiaj zrzucam to bardziej na młodzieńczą zapalczywość. Chociaż, moi obecni współpracownicy chyba skłonni byliby przyznać, że coś z niej nadal pozostało.

Czy już podczas studiów wykazywał się Pan aktywnością zawodową? 

JS: Pierwszą i najbardziej wszechstronną działalnością była praca w uczelnianym samorządzie studentów. Przeszedłem w nim przez wszystkie "szczebelki", od przedstawiciela wydziału po przewodniczącego. Kiedy kończyłem studia, wszystkie akty prawne dotyczące studentów na naszej uczelni zawierały przepisy, na których wprowadzenie mieliśmy realny wpływ, a ilość procesów, procedur i załatwionych spraw liczyliśmy w setkach. W związku z tą działalnością brałem udział w licznych szkoleniach, warsztatach, projektach oraz pracach.

Każdego, kto ma taką możliwość, zachęcam do wszechstronnej działalności na studiach. W organizacji studenckiej możemy pierwszy raz w praktyce zetknąć się ze skomplikowanymi meandrami funkcjonowania w zespole, organizowania różnych aktywności i rozwiązywania problemów. Jeżeli dodatkowo dostaniemy możliwość jej kształtowania – możemy przekonać się, jak skomplikowane jest to zadanie.

Czy podczas studiów uczestniczył Pan w programach wymiany międzynarodowej? 

JS: Byłem na Erasmusie w Kunstuniversitaet w Graz, w Austrii, gdzie zetknąłem się z moim zdaniem jednym z najwybitniejszych organistów europejskich, prof. Guntherem Rostem. To było doświadczenie wręcz mistyczne – kiedy on sam ćwiczył w jednej sal instytutu, potrafiliśmy siedzieć pod drzwiami i chłonąć jego grę dosłownie przez dziurkę od klucza. 

To, co zrozumiałem podczas tej wymiany międzynarodowej, to że w innych krajach, w innych społeczeństwach, albo w innych grupach społecznych czy systemach te same problemy mogą być rozwiązywane w różny sposób. Studia mogą być odmiennie zorganizowane, zarządzanie kulturą może być prowadzone według innej filozofii, poglądy na sztukę mogą być inne. Często nam się wydaje, że sposób w jaki myślimy jest jedynym dostępnym. Podróże pozwalają nam przekonać się, że wcale tak nie jest.

Czy kończąc studia przewidywał Pan, że tak potoczy się Pana ścieżka kariery? 

JS: Absolutnie nie. Zaraz po ukończeniu studiów miałem moment, w którym chciałem odrzucić karierę muzyczną i zdecydowanie "skręcić w stronę" zarządzania kulturą. Po kilku miesiącach kurzenia się klawiatury, w końcu do niej usiadłem, bo czegoś zaczęło mi brakować… I przekonałem się, że muzyka w ten czy inny sposób, ale jednak już w moim życiu pozostanie.

Mówiłem o konieczności określenia celu, kim chce się być. Myślę, że idąc na studia, a także przez pewien czas po ich ukończeniu chciałem być muzykiem, ale brakowało mi pewności siebie i wiary w to, że mogę to osiągnąć. Z drugiej strony tak wiele rzeczy mnie interesowało i dobrze mi wychodziło, że gdzieś wyobrażałem sobie swoją przyszłą pracę w sektorze kultury.

Nie wiem, jak to się stało, że moja ścieżka kariery potoczyła się tak, a nie inaczej. Była to kwestia bardziej wykorzystywania nadarzających się okoliczności, niż ich tworzenie. Lubiłem podejmować wyzwania, choć był okres, kiedy nowe zadania bardziej mnie przytłaczały niż motywowały. Ostatecznie jednak chodziło o to, żeby być w ciągłym ruchu i się rozwijać.

Myślę, że mam dwie cechy bardzo typowe dla muzyków, które wiele w karierze ułatwiają, ale nie zawsze. Pierwsza, to lojalność i walka do końca. Kiedy podejmiemy się jakiegoś zadania, weźmiemy na siebie zobowiązanie, naprawdę niewiele rzeczy jest w stanie nas zmusić do rezygnacji z niego. Druga cecha to sposób radzenia sobie z trudnościami – ludzie napotkawszy problem często starają się znaleźć inną drogę, obejść tą trudność. My natomiast – siadamy i ćwiczymy. 

Skąd wzięło się zainteresowanie i wybór tematu badawczego do pracy doktorskiej z dyscypliny ekonomia i finanse – to przecież zupełnie różne obszary naukowe. Czy tematyką rynku konsumenckiego interesował się Pan wcześniej?

JS: Często podczas działań artystycznych jestem świadkiem sytuacji, kiedy publiczność wychodzi z naszych koncertów nieco odmieniona. Spotykam się z komentarzami, że niektóre osoby zmieniają swoje postrzeganie rzeczywistości. Inne – że przeżyły niesamowite emocje. Jeszcze inne – że ich codzienność stała się w jakimś sensie bogatsza, bardziej ciekawa. To oczywiście jest możliwe, bo dzięki naukom ekonomicznym mam lepszą świadomość, z jakimi potrzebami, motywacjami i postawami publiczność do nas przychodzi i mogę na nie odpowiedzieć. Więc finalnie być może przekłada się to w ten sposób, że setki ludzi są bardziej zrelaksowane, uduchowione, pogłębiają swoją wiedzę i cieszą się ze wspólnie spędzonego czasu? Może dzięki temu, coś się w tym naszym świecie zmienia na lepsze?

Tak więc, najważniejsza była odpowiedź na pytanie: dlaczego ludzie chodzą na koncerty – nad tym pytaniem zastanawiałem się dużo wcześniej, już w czasie studiów. Studiując na Uczelni muzycznej, postanowiłem w ramach swojej pracy magisterskiej przeprowadzić badania publiczności. Mój Profesor podszedł do tego pomysłu z lekkim zdziwieniem, ale jak zawsze i dużą życzliwością. Promotorem była śp. prof. Jagna Dankowska, wspaniała postać dla kilku pokoleń studentów, absolwentka naszej reżyserii dźwięku, najtrudniejszego i najbardziej prestiżowego kierunku, i filozofii na UW, słynna ze swojej działalności z zakresu estetyki muzyki. Ani ja, ani Ona nie byliśmy ekonomistami, ale przeszliśmy przez tę przygodę razem – temat pracy brzmiał "Odbiorca nieprofesjonalny wobec muzyki organowej. Analiza oczekiwań". Kiedy już po obronie doktoratu z ekonomii wziąłem do ręki tamtą pracę magisterską doszedłem do wniosku, że bardzo zgrabnie nam to wyszło. To wynik połączenia wybitnego, mądrego promotora i pracowitego studenta.

W kolejnych miejscach pracy i w ramach przygotowań kolejnych publikacji naukowych – już z ekonomii – zachowania konsumentów stały się naturalnym polem do eksplorowania, ponieważ modeli zachowań uczestników rynku kultury w Polsce nikt wcześniej nie stworzył. Zatem temat doktoratu "Modele zachowań konsumentów na rynku sztuk performatywnych" szybko stał się czymś oczywistym.

Pracę doktorską napisał Pan w Katedrze Badań nad Gospodarką Cyfrową pod kierunkiem naukowym dr hab. Roberta Wolnego, prof. UE. Co spowodowało, że wybrał Pan właśnie naszą Uczelnię?

JS: Zgodnie z podejściem, o którym mówiłem na samym początku – nauczony byłem, że najważniejszy jest wybór profesora. Intensywnie szukałem na różnych uczelniach naukowców i praktyków, którzy pomogliby mi dalej rozwijać się w interesującym mnie kierunku. Wysłałem swoją pracę magisterską do jedenastu osób, z trzema profesorami udało mi się spotkać na żywo, w tym właśnie z prof. Wolnym. I od pierwszego spotkania wiedziałem, że to najwłaściwsza osoba. Profesor sprawił mi ogromny zaszczyt i przyjemność wyrażając chęć współpracy. Bezinteresowna pomoc młodemu człowiekowi, który dopiero stawia pierwsze kroki po studiach, to nie jest coś, co w naszych realiach zdarza się bardzo często. Na początku trochę męczyłem się z nadrabianiem wiedzy z zakresu ekonomii i finansów, z publikacjami i koncepcją pracy, ale w odpowiednim momencie i z niezwykłym wyczuciem Profesor spowodował, że wrzuciliśmy wyższy bieg. Od pierwszego dnia służył każdym wsparciem, jakiego można tylko oczekiwać od przyszłego promotora, a potem promotora. To wsparcie z resztą wcale nie skończyło się w dniu obrony.

Czy przygotowując pracę doktorską angażował się Pan również w pracę i projekty realizowane przez Zespół prof. Roberta Wolnego? 

JS: Poznałem Zespół prof. Wolnego przy kilkunastu okazjach, zostałem zaangażowany do kadry studiów podyplomowych, brałem udział w konferencjach. Czas wspominam bardzo miło – myślę, że było duże zainteresowanie mną jako muzykiem, który postanowił zająć się ekonomią. Kolejne pomysły i realizacje Zespołu Profesora dają gwarancję, że będziemy mieli kontakt również w przyszłości, co jest dla mnie wielkim wyróżnieniem.

Czy doświadczenie, praca nad doktoratem oraz uczestniczenie w życiu katedry sprawiły, że czuje się Pan częścią naszej społeczności? 

JS: Uważam, że częścią społeczności akademickiej można zostać będąc na co dzień na miejscu – widzę to także po pracownikach i studentach mojej uczelni. Jest duża różnica między tymi, którzy są w niej na co dzień, a tymi, którzy przyjeżdżają raz na jakiś czas. Okres mojej pracy nad doktoratem nałożył się w głównej mierze na pandemię (to był czas kiedy mogłem skupić się nad swoimi dwoma najważniejszymi projektami naukowymi – dwoma doktoratami), ale z Profesorem spotykaliśmy się przy każdej możliwej okazji.

Nastąpił jednak moment, w którym w pewnym sensie poczułem się częścią społeczności akademickiej Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Była to niezwykle podniosła i dopracowana w każdym szczególe uroczystość z okazji Święta Uczelni, podczas której składaliśmy ślubowanie i byliśmy promowani na doktorów. Znam podobne uroczystości z wielu innych uczelni, i na ich tle podniosłość spotkania w Uniwersytecie w Katowicach była czymś absolutnie wyjątkowym. Jestem bardzo wdzięczny za to doświadczenie.

Czy Pana zainteresowania dyscypliną ekonomia i finanse w ramach dziedziny nauki społeczne było zaskoczeniem dla Pana środowiska?

JS: Było olbrzymim zaskoczeniem i nadal jest. Z resztą – to działa w obie strony. Dla osób, które znają mnie jako muzyka, zaskoczeniem jest obserwowanie mnie w roli badacza i menedżera. Z kolei ci, którzy znają mnie z tej drugiej działalności, są zaskoczeni, kiedy siadam do organów. Chyba tylko moi rodzice przestali się już dziwić czemukolwiek.

KARIERA I BIZNES

Co miało największy wpływ na przebieg Pana kariery naukowej?

JS: Konsekwencja. Rozpoczęte sprawy należy doprowadzać do końca, podjęte zobowiązania należy wypełniać, danego słowa należy dotrzymywać. Po pierwsze, prowadzi nas to do celu, który sobie wyznaczyliśmy. Po drugie, uczy nas pokonywania trudności. Po trzecie buduje to nasz obraz, jako kogoś stabilnego, lojalnego, profesjonalnego, na kim można polegać. Nie twierdzę, że zawsze i w każdej sytuacji udawało mi się w tej konsekwencji wytrwać. Niektóre rzeczy zrobiłbym inaczej, niektórych popełnionych błędów nie da się już naprawić, niektóre sprawy nie potoczyły się po mojej myśli, chociaż nic na to wcześniej nie wskazywało. Jednak konsekwencja – nie upór – to cecha, która niezwykle pomaga mi w wielu sytuacjach.

Jakie kwalifikacje i kompetencje są szczególnie ważne na Pana stanowisku pracy i podejmowaniu działalności społecznej? 

JS: W całej mojej działalności najbardziej liczy się jedna rzecz. Jest to przekonanie, które niełatwo utrzymać w dzisiejszym świecie, ale pozostaje ono we mnie silne od kiedy pamiętam. To pogląd, że życie nie polega tylko na tym, żeby się najeść, napić, wyspać, zarobić pieniądze i rozerwać, o ile okoliczności pozwolą. To takie naiwne i romantyczne, jednak naprawdę uważam, że coś jeszcze poza tym należy zrobić. Każdy ma inny zawód, każdy ma inne życie prywatne, każdy ma swoje wady i zalety, każdy ma swoje sukcesy i porażki. Ale każdy może chcieć od życia czegoś więcej, zrobić coś, żeby ta nasza rzeczywistość w której żyjemy stała się lepsza. Nie jestem w stanie tego zdefiniować, ale widzę obraz tej chęci na twarzach wielu osób, które spotykam. To przekonanie jest bardzo ważne w mojej pracy i działalności. Chciałbym, żeby podzielało je jak najwięcej osób, niezależnie od zawodu.

Jakimi kryteriami winni kierować się nasi absolwenci przy wyborze miejsca zatrudnienia? 

JS: W moim najgłębszym przekonaniu przy wyborze miejsca zatrudnienia istotne są dwa kryteria – poczucie stabilizacji i okoliczności sprzyjające rozwojowi. Stabilizacja zatrudnienia, satysfakcja finansowa, poczucie bezpieczeństwa to dziś bardzo ważne aspekty naszej pracy. O rozwoju mówiłem już wcześniej, ale również poczucie stabilizacji składa się na najlepsze warunki do rozwoju.

Co Pana zdaniem jest ważne podczas wyznaczania i realizacji celów zawodowych, biznesowych itp.?

JS: Nakreślenie strategii w różnych perspektywach – krótkookresowej i długookresowej. Często wpada się w pułapkę, że realizuje się małe kroki, które nie prowadzą do niczego większego, albo skupia się na dalekiej przyszłości bez przeanalizowania etapów, które muszą do niej doprowadzić. Umiejętność zbudowania strategii w różnych perspektywach jest bardzo trudna do wykształcenia, nie da się jej nauczyć z książek, tylko przychodzi z doświadczeniem. Z czasem przekonujemy się, że do jej realizacji mimo wszystko potrzebna jest pewna doza elastyczności, a czasami nie udaje nam się nią podążać. Ja mam szczęście, że mam osoby, które mi w tym pomagają.

Jakie cechy i umiejętności przyczyniają się, Pana zdaniem, do sprawnego zarządzania organizacją, a tym samym kierowania zespołem?

JS: Przede wszystkim, trudno jest nauczyć się zarządzać samym sobą. Dalej – trzeba wiele umiejętności i uważności, żeby zbudować dobrze funkcjonujący zespół dwuosobowy. Jeszcze rozszerzając perspektywę – kierowanie zespołem to odpowiedzialne i wymagające zadanie. Nie chciałbym wymieniać tutaj katalogu wszystkich cech i umiejętności, jakie potrzebne są do sprawnego kierowania zespołem, bo jest ich naprawdę dużo. Powiem od siebie – bardzo wiele nauczyłem się w organizacjach społecznych. Jeżeli jesteśmy w stanie pociągnąć za sobą ludzi, nie dlatego, że muszą podążać naszą ścieżką będąc naszymi pracownikami, ale dlatego, że chcą – to olbrzymi sukces i doskonała szkoła dla każdego lidera. Co ma jednak kluczowe znaczenie? Zaufanie? Wizja? Konsekwencja? Otwartość? Strategia? Wciąż wierzę, że idea jest tym, co nas napędza. Jeżeli będziemy w stanie tchnąć nią w inne osoby, powinno się udać coś zdziałać.

Jakie rady dałby Pan studentom i absolwentom, którzy są na „początku drogi” i dopiero planują swoją ścieżkę kariery zawodowej?

JS: Dałbym tę samą radę, którą ja kiedyś otrzymałem. To, co widzisz dookoła siebie, to jest kałuża. Jeśli popatrzysz trochę dalej, zobaczysz, że czeka na Ciebie ocean.

Dziękuję za udział w wywiadzie i życzę dalszych sukcesów.

Rozmawiała: Aneta Szmyt, Centrum Karier i Współpracy z Absolwentami

Dołącz do nas

Akredytacje i partnerzy

logotyp efmd
logotyp ceeman
logotyp hr
logotyp cima
logotyp eaie
logotyp bauhaus4
logotyp progres3